Marian Brudzyński Marian Brudzyński
162
BLOG

Smoleński znak...

Marian Brudzyński Marian Brudzyński Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Wobec straszliwej tragedii dotykającej nasze państwo, każdy odpowiedzialny Polak pragnie, wyciszenia politycznych sporów. Wyrażam swój głęboki żal dla rodzin i współpracowników tych wszystkich członków władz państwowych, parlamentarzystów, oficerów Wojska Polskiego, działaczy społecznych i członków załogi, którzy zginęli tuż przed smoleńskim lotniskiem. Paradoksalnie, za życia wielu z nich było mi zupełnie obojętnych, bądź też tak odległych ideowo, że traktowałem je jak osoby, które nie najlepiej służą polityce polskiej… Pomimo to, zasmuca mnie, gdy oglądam na antenie jednej z prywatnych stacji telewizyjnych, jak pod adresem Prezydenta wygłaszają z płaczem hymny pochwalne najbezczelniejsi siepacze i agresorzy, którzy na opluwaniu jego wizerunku budowali swą pozycję w mediach. Uświadamiam sobie, jakie obrzydzenie czuję do tych mediów i kreowanej przez nie tchórzliwej i koniunkturalnej elity politycznej w Polsce…

Ale tragiczne wydarzenia pod Smoleńskiem skłaniają mnie do podzielenia się osobistym doświadczeniem nabytym w polskiej polityce. Tak się złożyło, że w tych dniach, po blisko trzy letnim sporze uzyskałem status osoby pokrzywdzonej w śledztwie prowadzonym wobec LPR. Był to niezwykle uciążliwy czas dla mnie i mojej rodziny. Rodziny, której jestem jedynym żywicielem, mając na wychowaniu czworo dzieci i o którą rzekomo troszczy się tak wiele instytucji. W trudnych dla nas chwilach, nikt nam nie pomógł. Nie obwiniam jednak nikogo. Zabiegałem w końcu o swój własny honor i godność. Z perspektywy czasu jedyne czego żałuję, to faktu niedostatecznego rozpoznanie powagi sytuacji. Nierozmyślnie, sam narażałem współpracujące ze mną biznesowo osoby na straty, jakie pociągał za sobą powolny upadek mojej firmy. A oto, jak prozaicznie zaczęły się kłopoty...  

W kwietniu 2005r podczas posiedzenia Zarządu Województwa Mazowieckiego LPR zawnioskowałem, iż mając jako partia dość duże środki finansowe winniśmy oddolnie wykonywać więcej pracy organicznej. Po pewnym czasie wobec mojej determinacji by stan ten zmienić, zdobyłem zaufanie i szersze poparcie wielu działaczy, a wtedy napływać zaczęły do mnie bardzo niepokojące sygnały natury korupcyjno-kryminalnej. Poinformowałem o tym formalnie władze stronnictwa. Trwała wymiana korespondencji i następowały zmiany, które jednak z perspektywy czasu oceniać zacząłem jako pozorne i niewiele znaczące. Dlatego też z mojej inicjatywy w maju 2007r. powstało wewnątrz Ligi nieformalne środowisko pod nazwą „Odpowiedzialność i Czyn”. Oprócz postulatów politycznych domagaliśmy się powołania komisji ds. zbadania gospodarki organizacyjno-finansowej w stronnictwie.

Choć nasze Ligowe problemy zaczęły już być znane publicznie, Roman Giertych, pomimo piastowania ważnej funkcji ministerialnej nie zdecydował się na wewnętrzną sanację, a wobec mnie wręcz podjęto próbę zastraszenia. Zdałem sobie wtedy po raz pierwszy sprawę, że za owymi podejrzeniami kryć się mogą rzeczywiście poważne nadużycia, a metody jakimi posługują się byli koledzy, winienem zgłosić jako przestępstwo. Okazało się, że takie śledztwo już trwało. Kierunek, postępowania choć nie można powiedzieć, że nie był to dobry trop, to w moim mniemaniu nie dotykał w ogóle sedna sprawy, a skazane zostałyby – może poza jednym wyjątkiem – osoby nie będące rzeczywistymi sprawcami. W związku z tym poprosiłem o wyodrębnienie z prowadzonego śledztwa niektórych wątków lub wszczęcie odrębnego śledztwa we wskazanym zakresie. Dziś o całej sprawie nie można już mówić w sposób inny, jak tylko o podwójnym oszustwie zaplanowanym z wyrachowaniem. Oszukani i okradzieni zostaliśmy my – szeregowi członkowie Ligi Polskich Rodzin oraz wszyscy podatnicy, bo na podstawie sfałszowanej dokumentacji przedłożonej do zaakceptowania przez Państwową Komisję Wyborczą, wyłudzone zostało przez kilku osobową grupę wielomilionowe dofinansowanie.

Pełnomocnikiem finansowym naszego stronnictwa była asystentka Romana Giertycha, Katarzyna Kędzierska. Za obsługę prawną odpowiadał obecny partner Kancelarii Adwokackiej Romana Giertycha, mecenas Tomasz Połetek, a kolejną niezwykle istotną rolę pełnił drugi z obecnych partnerów w/w kancelarii, mecenas Paweł Sulowski. Podobne standardy obowiązywały również podczas kampanii wyborczej Libertas w 2009r., kierowanej tym razem m.in. przez... kierowcę Romana Giertycha, Sebastiana Jarguta. Prokuratura już dziś ma wystarczające dowody, aby stawiać najważniejszym działaczom Ligi Polskich Rodzin zarzuty brania udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, mającej na celu popełnienie przestępstw przeciwko wiarygodności dokumentów, mieniu i przestępstw skarbowych (art. 258 §1 k.k.) i art. 271 §3 k.k. w zw. z art. 12 k.k. i art. 65 §1 kk. Dotychczasowe śledztwo niezbicie wykazało, że zostało sfałszowanych ponad 3 tys. faktur i ponad 400 umów na łączną kwotę 14.466.327 mln zł, a sprawa jest rozwojowa i nie objęła jeszcze wątków o podobnym ciężarze karno-skarbowym.

Jednak nim do tego doszło, Prokuratura – dla jednych nie wiedzieć czemu, a dla drugich z rozmysłem – oddzieliła śledztwo dotyczące Ligi Polskich Rodzin, od moich zeznań. Z jednej strony więc na włosku wisiała kariera cynicznego polityka-adwokata i było podejrzenie o wyłudzeniu i defraudację tak ogromnych pieniędzy, z drugiej, wobec mnie, Roman Giertych, podjął zakrojoną na szeroką skalę kampanię dyskredytacyjną. Na podstawie doniesienia do prokuratury przez małżonków, Barbarę i Romana Giertych, wszczęte zostało wobec mnie śledztwo, jakoby to o czym mówiłem, to było z mojej strony szkalowanie i intryga polityczna, a za wszystkim stoją politycy PiS – w tym również Jarosław Kaczyński. Roman Giertych na świadków przeciwko mnie wezwał premiera Donalda Tuska i wicepremiera, Grzegorza Schetynę i jak wynika z akt sprawy – bez żadnej żenady obnosił się on przed prokuratorem zażyłością z premierem i byłym wicepremierem, co miało zapewne niebagatelny wpływ na to, że Prokuratura uznała jako wiarygodne doniesienie Giertychów, oskarżając mnie o czyn z art. 234 kk., tj. o celowe wprowadzenie przeze mnie w błąd organów ścigania...

           Prokuratura szukając i zabezpieczając ślady rzekomej intrygi politycznej, przeprowadziła w moim domu rewizję i na wiele miesięcy zatrzymała mi wszystkie komputery z bazą danych moich klientów i dostawców, księgowością mojej firmy, umowami, itp. Pewnie nie było to dziełem przypadku, że nagle dziesiątki kontrahentów zaczęło się dowiadywać o mnie, jako o aferzyście i pospolitym przestępcy, a kolejne kontrole administracyjne, już tylko dopełniały formalności, zniechęcając nas do prowadzenia jakiejkolwiek działalności gospodarczej... I pewnie nie było to też dziełem przypadku, że musiałem dostać jakikolwiek, nawet najbardziej absurdalny zarzut i wyrok, bo chodziło tak naprawdę tylko o to, aby mieć podstawę do dyskredytowanie mnie we wszelkich możliwych mediach. Wymienić tu mogę dwa programy emitowane przez TVP o rzekomym dokuczaniu przeze mnie niedołężnemu starcowi – co przy moim poczuciu czci dla osób chorych i w podeszłym wieku było trudnym do zniesienia oszczerstwem – w którym to Roman Giertych, jako osoba teoretycznie niezwiązana ze sprawą wypowiada się krytycznie o mnie, powołując się na postawiony mi przez Prokuraturę zarzut.

Tę wypowiedź w otoczeniu kadrów z moim wizerunkiem, telewizja emitowała kilkadziesiąt razy, jako zwiastun programu. Prezesem TVP był wtedy, Piotr Farfał, a kluczowym członkiem KRRiTV dla trwania telewizyjnej koalicji, Lech Haydukiewicz. Obydwaj ci panowie w procederze wyprowadzania pieniędzy z partyjnej kasy, brali za tzw. ekspertyzy ogromne sumy, zważywszy na poziom opracowań owych „ekspertyz”. Emisję programów, postronni dziennikarze i jeden z członków Rady Etyki Mediów ocenili, jako wyjątkowo podłą i stronniczą. Takich przykłady mógłbym mnożyć i podać ich znacznie więcej. Tak się dzisiaj niestety „robi politykę” i osobiście wobec nierównej siły wpływu mojej oraz Romana Giertycha i jego współpracowników, jestem w stanie pewne działania wymiaru sprawiedliwości zrozumieć. Nie mogę jednak zrozumieć tchórzostwa i beztroskiego przyglądania się medialno-administracyjnemu zaszczuwaniu mnie przez tak wiele osób, których prosiłem o opamiętanie bądź wsparcie...

Teraz słów kilka, w odniesieniu do bliskiego już wyniesienia na ołtarze sł. Bożego ks. Jerzego Popiełuszki. W kontekście tego, czego sam doświadczyłem w polityce, ale przede wszystkim w nawiązaniu do smoleńskiej katastrofy, nie mam wątpliwości, że się pogubiliśmy jako Polacy i że nie za takie elity narodowe modlił się i cierpiał ów Ksiądz. On, nie fraternizowałby się z tymi, którzy wysyłali naszych braci i ojców na niesprawiedliwą wojnę do Iraku bądź Afganistanu(nota bene, na samoloty potrzebne do prowadzonych tam działań wojennych nie zabrakło pieniędzy..!) i nie milczałby, gdy kontrolujący finansowe rynki międzynarodowi spekulanci zaniżają tak bardzo ceny zboża, po to, by przerzucić ciężar zrobionych przez siebie długów na polskich chłopów... I nie przyglądałby się beztrosko poczynaniom wiernopoddańczych wobec amerykańskich holdingów środowisk, które wyprzedają w tej chwili to, co Pan Bóg dał naszemu narodowi, jako bezcenne skarby polskiej ziemi – najbardziej wydajne w Europie źródła geotermalne i zawarte w skalnych łupkach złoża gazu...

A czy nie byłby także ks. Jerzy rozczarowany postawą Radia Maryja, które z trudnym do zrozumienia entuzjazmem udziela bezwarunkowego poparcia jednej z partii politycznych?! Czyni to kierownictwo rozgłośni współodpowiedzialnym za konsekwencje działań tych polityków w prowadzeniu awanturniczej i nieracjonalnej polityki zagranicznej: wysłanie polskich wojsk na niesprawiedliwe wojny, bezzasadne pogarszanie stosunków z Rosją oraz wyzbywanie się resztek naszej niepodległości na rzecz powstającego na bazie Unii Europejskiej nowego państwa charakteryzującego się dominującą pozycją Niemiec! Za tak pobłażliwą postawę z pewnością kiedyś zapłaci cały Kościół…

Być może, to wyniesione z polityki moje własne doświadczenia, ponad miarę uwrażliwiają mnie na fałsz i obłudę, małość i brak wizjonerstwa polskich elit. Tak one jednak wyglądają w blasku tego skromnego Kapłana, którego podziwiam, za prawdziwość jego życia względem Chrystusa, jak i ukochania ponad własne interesy, Polski i Polaków. Wydaje się, że Jego beatyfikacja, może być dla wielu z nas impulsem, aby odzyskać Polskę i zmienić ją z państwa prywatno-partyjnego, w państwo solidarne. Tyle tylko, że łamiąc konwenanse i stereotypy panujące w myśleniu o polityce, musimy odważnie iść pod prąd obowiązującej politycznej poprawności. Dzisiejszym bowiem, pookrągłostołowym elitom politycznym, obce jest rozumienie interesu narodowego, a realizowana przez nie strategia osadza się na pełnej dyspozycyjności względem zagranicznych ośrodków decyzyjnych, tym bardziej, że po raz kolejny fikcją okazuje się budowa rzekomo solidarnej Europy, opartej na wyimaginowanym systemie wartości, nie mającym nic wspólnego z jej chrześcijańskimi korzeniami. Kryzys gospodarczy aż nadto ujawnia istnienie w „starej" Unii egoizmy polityczno-kapitałowe, żerujące na słabnącym potencjale nowo przyjętych państw, które wcześniej lekkomyślnie zrezygnowały z wielu ważnych atrybutów własnej suwerenności…

Musimy więc na poważnie, odczytać naszą godność i tożsamość narodową, a politycznej siły i jednania szukać w oparciu o prawdę obiektywną i dobro całej wspólnoty narodowej, a nie tylko interes jednej, czy drugiej z politycznych partii. Realnie oceniając własne położenie geopolityczne, musimy zrozumieć, że idea Wielkiej Wolnej Polski zawarta jest w tak ważnych momentach dziejowych naszej ojczyzny, jak: Testament Mieszka i Chrobrego wraz z późniejszym przezwyciężeniem rozbicia dzielnicowego i złamaniem potęgi germańskiego Zakonu Krzyżackiego, Złoty Wiek Kultury Polskiej, odsiecz wiedeńska i Konstytucja 3 Maja, organizowanie się Polaków podczas utraty niepodległości w narodowe grupy samopomocy, działalność ukrytych zgromadzeń zakonnych bł. Honorata Koźmińskiego, rok 1918, funkcjonowanie podziemnego państwa polskiego w okresie okupacji niemieckiej i sowieckiej, Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego, pontyfikat Jana Pawła II i Solidarność. Czerpiąc z tej skarbnicy dźwigniemy się z kolan i posiądziemy siłę zdolną do odnoszenia zwycięstw. Osobiście polecam zawsze dwa szczególnie bliskie mi WZORCE IDEOWE:

1.Ruch kulturalno-społeczny „Unia” – środowisko to powstało się w połowie 1940 roku. Skupiała ona tak znane postaci, jak m.in. Feliks Koneczny, Zofia Kossak-Szczucka, Juliusz Osterwa, Czesław Strzeszewski, Jerzy Turowicz i Karol Wojtyła. Niekwestionowanym liderem „Unii”, był Jerzy Braun. Jego zdaniem, ludzkość dotychczas nie urzeczywistniła powierzonego jej zadanie i ciąży nad nią „klątwa niedopełnionego imperatywu". Winna ona potraktować poważnie słowa Chrystusa o potrzebie powtórnych narodzin. Formuła ideowa "unionizmu", oznaczała „unię człowieka z człowiekiem, unię pracy i kultury, unię człowieka z narodem, unię narodów w ludzkości, unię wszystkich w Chrystusie, unię człowieka i ludzkości z Bogiem”.

2. Rycerski Zakonu Krzyża i Miecza – to dzieło kpt. dypl. lot. Witolda Polesińskiego. W 1938 r. inicjatywa została sformalizowana, pomimo przeszkód jakie stawiały przed nią sanacyjne władze i duża część hierarchii kościelnej. Głosili ideę wykształcenia silnych charakterów, nowej elity, czegoś w rodzaju nowoczesnego rycerstwa i wychowania „mocnego człowieka” o żarliwej wierze i gotowości do jak najwierniejszej służbie Polsce. Celem tego miało być dokonanie swoistej „sanacji moralnej”, powstrzymanie upadku moralności i kultury. Organizacja stawiała sobie za cel zrealizowanie nauki Chrystusa w życiu państwa i zdobycie dla Polski przewodnictwa moralnego wśród narodów, rozwój sił duchowych narodu w oparciu o etykę katolicką, wychowanie mocnych i prawych ludzi - przewodników moralnych.

W wigilię Święta Bożego Miłosierdzia, które Jezus objawił św. Faustynie w pobliskim mi Płocku ginie elita naszego Państwa. Kilka lat potem, tej samej Faustynie, Jezus, obiecał jeszcze coś równie dla nas ważnego: Polskę szczególnie umiłowałem, jeżeli, posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości... Może więc warto przyglądając się tej strasznej katastrofie, odbierać ją jako opatrznościowy smoleński znak? Ja to tak odbieram i życzyłbym sobie i rodakom, aby parafrazując znane przysłowie nie było tak, że Polak i przed katastrofą i po katastrofie głupi…

 

Marian Brudzyński; Poprawki naniosłem w dniu 14 kwietnia 2010r w. Rocznicę Chrztu Polski...

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka